Na pewno nie jestem jedyną, dla której leżenie na słońcu brzmi jak najgorszy koszmar. Pomijając szkodliwe efekty dla skóry (zachęcam Cię do stosowania fotoprotekcji – sprawdź nasz artykuł na ten temat), często zajmuje to dużo czasu, a w efekcie kończymy jak raczki, które brązowieją po czasie albo po prostu bledną.
Lato, czyli sezon na odsłanianie ciała w pełni, i jeśli chcesz efekty „smażenia się” i opaleniznę bez podrażnień i negatywnych skutków promieni słonecznych, wypróbuj samoopalacze. W tym wpisie znajdziesz podstawowe informacje na temat działania produktów samoopalających, możliwości wyboru i odpowiedniego doboru odcienia. Przygotowałyśmy dla Ciebie pełną serię – koniecznie więc sprawdź też pozostałe wpisy na ten tematy – napisany przez Kasię o tym, czym zmyć samoopalacz oraz pióra Natalii na temat tego, jaki jest najlepszy kosmetyk tworzący „efekt naturalnej opalenizny”.
To typ kosmetyku przeznaczony do nadania skórze naturalnie wyglądającej opalenizny bez konieczności wyeksponowania jej na działanie promieni słonecznych lub lamp na solarium. Występują w różnych formach np.:
Każdy więc znajdzie wariant dostosowany do swoich potrzeb, wystarczy tylko testować różne produkty samoopalające.
Zawdzięczamy je dihydroksyacetonowi, czyli w skrócie aktywny składnik DHA.
Dihydroksyaceton to cukier, który po wejściu w reakcję z aminokwasami w warstwie rogowej naskórka wytwarza brązowe pigmenty, co nadaje skórze wygląd naturalnie opalonej. Proces ten trwa od kilku do kilkunastu godzin – w tym czasie stroń od prysznica, nawet jeśli kusi 😊. Pozwól mu się w pełni wchłonąć, co też zdecydowanie przedłuży jego trwałość.
„Opalony” efekt utrzyma się na Twojej skórze około od 3 do 10 dni. Ma wpływ na to tempo regeneracji naskórka, higiena, pocenie się i przygotowanie skóry przed aplikacją. Zależy to od rodzaju kosmetyku, nałożonych warstw, nawilżenia i rodzaju skóry. Przetestuj różne kosmetyki do opalania na sobie i dostosuj ilość warstw oraz częstotliwość aplikacji według swoich preferencji, by cieszyć się piękną opalenizną.
Regularność pielęgnacji jest ważna nie tylko w przypadku twarzy. Gdy regularnie troszczysz się o swoje ciało poprzez szczotkowanie, przeprowadzanie peelingów z pomocą kosmetyków lub rękawicy peelingującej, nawilżanie kremami czy olejkami, przedłużysz efekt wywołany przez samoopalacze.
Przed aplikacją więc dokładnie oczyść skórę i złuszcz martwy naskórek w preferowany przez siebie sposób. Zadbaj też o odżywienie, zwłaszcza na suchych partiach np. łokciach, kolanach, kostkach czy dłoniach, i posmaruj je kremem, by uniknąć nieestetycznych zacieków.
Sam produkt nakładaj równomiernie na skórę i unikaj nadmiernej ilości w jednym miejscu – chyba że zależy Ci na uzyskaniu smug 😉. Możesz wykorzystać do tego specjalną rękawicę, która ułatwi równomierne rozprowadzenie produktu. Po aplikacji dokładnie umyj dłonie i przez kilka godzin zajmij się sobą – załóż wygodne ubrania, które mogą się pobrudzić, zrelaksuj się i czekaj na efekt. Po kilku godzinach możesz śmiało wziąć prysznic.
Jeśli oczekujesz delikatnego efektu opalenizny, zapewne wystarczą Ci 1-2 aplikacje. Jednak jeśli chcesz zauważyć mocniejszy efekt kosmetyku, konieczne będzie zwiększenie tej częstotliwości. Dostosuj dozowanie kosmetyku do siebie.
Przedstawię Ci to na przykładzie dwóch produktów australijskiej marki Azure Tan. Pominę temat wyboru pomiędzy jasnym a ciemnym, bo to na pewno wiesz, czym się różni.
W portfolio tej marki są dwa warianty kolorystyczne samoopalacza:
I tu kłania się teoria kolorów – jeśli zależy Ci na zneutralizowaniu konkretnych odcieni w Twojej skórze, sięgnij po kolory kontrastowe, czyli te z przeciwnej strony koła kolorów. Więcej informacji na ten temat znajdziesz we fragmencie tego wpisu. Na tym zdjęciu z kolei widzisz moją bladą rękę z oba odcieniami tego samoopalacza w wersji Extreme Dark – wygląda dość ciemno, bo testowo nałożyłam kilka warstw i jest wyraźna różnica przy mojej jasnej karnacji. Kwadrat bliżej ręki to wersja zielona, a dalej fioletowa.
Jeśli obawiasz się błędnego wyboru odcienia, zamiast aplikować na całe ciało, przetestuj kosmetyk na jego fragmencie. W ten sposób zobaczysz, jak współgra z nim Twój naturalny kolor skóry.
Dla poszukujących delikatniejszego i bardziej naturalnego efektu producenci wymyślili kosmetyki stopniowo opalające. W składzie zawierają niższe stężenie dihydroksyacetonu (DHA) niż tradycyjne samoopalacze i nadają brązowy odcień skóry przy regularnej aplikacji. Ich efekty są delikatniejsze i bardziej subtelne.
Miałam okazję testować stopniowo opalające masło do ciała, również od marki Azure Tan i kosmetyk ten naprawdę mnie zadowolił. Mój nos jest bardzo wrażliwy na sztuczny, nieprzyjemny zapach samoopalacza, a zarówno w przypadku balsamu, jak i samoopalaczy go w ogóle nie ma.
Często punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. W pewnych przypadkach są jednak obiektywne kryteria, które możemy ocenić – nie inaczej jest w przypadku produktów brązujących.
Samoopalacze to bezpieczna, alternatywna opcja dla słonecznej lub „solariowej” opalenizny. Redukują one potencjalne ryzyko podrażnień, uszkodzeń, przedwczesnego starzenia i raka skóry. Pozwalają też utrzymać brązowy odcień przez cały rok lub tworzą szybki efekt wow na specjalne okazje. Na rynku istnieją różne wersje tych kosmetyków, o których wspominałam wcześniej, więc na pewno znajdziesz dopasowaną do swoich potrzeb. Wiele z nich również zawiera składniki nawilżające lub odżywcze, które dodatkowo zadbają o Twoją skórę. To zdecydowanie bezpieczniejsza opcja uzyskania brązowego kolorytu zamiast poprzez szkodliwe działanie promieni słonecznych.
Nie ma idealnych rozwiązań, więc i korzystanie z samoopalaczy ma swoje negatywne strony. Przy nieprawidłowej aplikacji na ciele mogą powstać smugi lub plamy, a pot ma tendencję do rozpuszczania kosmetyków np. w zgięciach łokci czy kolan – a przez takie rzeczy możesz skończyć jak krówka 🐮. Dlatego pamiętaj, by przyłożyć się do nakładania i dokładnie przygotować swoje ciało. Niektóre produkty mogą też zawierać substancje alergizujące – przed aplikacją zrób więc test alergiczny lub dokładnie czytaj składy. Poza tym sam efekt nie jest długotrwały, a wiele samoopalaczy ma dość syntetyczny i drażniący zapach.
Poza oczywistymi alergiami na składniki są inne przyczyny, przez które warto raczej zrezygnować z używania produktów brązujących, Przy korzystaniu z kuracji złuszczających, czyli kwasach czy np. retinolu, odstaw kosmetyki z DHA i erytrulozą. Poza tym, że mija się to z celem – złuszczając skórę, pozbawisz się efektu opalenizny i może to przynieść więcej szkody niż pożytku. Usuwany jest wtedy martwy naskórek, przez co po nałożeniu kosmetyku samoopalającego, zamiast brązowej skóry, uzyskasz efekt plam i nierównomiernie rozłożonego samoopalacza.
Szkodliwe na pewno jest promieniowanie UV i jego oddziaływanie na skórę. Warto też wspomnieć, że jeśli takie składniki jak DHA czy erytruloza byłyby niebezpieczne w określonych stężeniach, nie znalazłyby się w składach produktów brązujących. Gwarantują one większe bezpieczeństwo niż promienie słoneczne, jednak są to substancje chemiczne. Dlatego zastanów się i odpowiedz sobie, czy czujesz się z tym pewnie. Ja się nie obawiam, co prawda nie stosuję ich regularnie, ale jestem zdecydowanie bardziej skłonna korzystać z samoopalaczy, niż poparzyć swoją skórę letnim skwarem.
Nie taki diabeł straszny, jak go malują. Po przeczytaniu tego i pozostałych wpisów z tej serii już na pewno wiesz, jak przygotować się do aplikacji i ją przeprowadzić, jak zmyć samoopalacz oraz wybrać najlepszy kosmetyk dla siebie.
Jeśli potrzebujesz pomocy z doborem odpowiednich kosmetyków, skorzystaj z kontaktu z kosmetologiem przez nasz formularz kosmetologiczny. Możesz również napisać do nas na Facebooku, Instagramie lub zadzwonić na nr 226022832.
Podobał Ci się ten wpis?